poniedziałek, 6 lutego 2012

dorosłe dzieci

Czy 7 minut to za dużo?

Czasem, mimo, że nie mam jeszcze dzieci wyję... Nie płaczę, nie szlocham, wyję... Nie umiem się uspokoić. Widzę jakimi wartościami żyje młodzież. Jakimi żyją moi rówieśnicy. Niby wszyscy wychowywani tak samo, mający szansę na te same autorytety, wartości. Co zrobić, żeby moje dorosłe dzieci nie miały żalu? Całego świata nie zbawię, przed wszystkimi błędami nie uchronię, ale jak zrobię, żeby po powstaniu nawet z największego dna wracało się na łono domu rodzinnego, do jego wartości, marzeń, autorytetów. 

Nie jest jednak najgorzej, a przy największym mrozie przecież świeci słońce.
Mam męża, który obiecuje, że zrobimy co będziemy mogli, który wesprze, pomoże, przytuli kiedy tylko to się da zrobić. I mam trochę wiedzy, choć wiem, że ona z praktyką nie zawsze ma coś wspólnego. Mam też drobną praktykę tu i ówdzie i jak się wydaje chyba nawet niezłą intuicję. Jest szansa. Na ile uda się ją wykorzystać? 

Muzyka mi robi dobrze na inspirację :)

24 komentarze:

  1. Wow chyba instynkt szaleje :)

    Spoko damy radę, co nie znaczy, że będzie łatwo.

    A może o czymś nie wiemy?

    OdpowiedzUsuń
  2. I ja zostawię swoją filiżankę herbaty ziołowo-malinowej ;)
    Myślę sobie, że w dorosłym życiu młodego człowieka kształtują go jego własne wybory. Po części być może wybór będzie wiązał się z wartościami wyniesionymi z domu, ale nie zawsze tak jest. Ja wychowałam się w mało religijnej (żeby nie powiedzieć w ogóle nie religijnej) rodzinie, a jednak dziś jestem pewna, że kroczę właściwą Drogą. Znam i takich, którzy wychowywani byli w domowym kościele i dziś są buntownikami pozostawionymi samym sobie. Nie ma co płakać Amelio - trzeba kochać i uczyć kochania. Reszta...nie zależy od nas.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to niech będzie też moja filiżanka:) Ja zostałam wychowana w dość religijnej rodzinie(choć 80% tej religijności wprowadzała moja Babcia:) a obecnie nie czuję się w ogóle związana z żadną religią a mimo to nigdy wcześniej w moim życiu nie było tyle spokoju radości i akceptacji. Właściwych dróg jest wiele :)Pozdrawiam ! Ewa K

      Usuń
    2. Angelika - miłość to nie wszystko, choć podstawa, jest jeszcze własny przykład, konsekwencja i parę innych...

      Ewa - można powiedzieć, że właściwych dróg jest wiele, choć to dość ryzykowne stwierdzenie (przynajmniej z mojego punktu widzenia) oczywiście najważniejsze, żeby nasze dzieci były szczęśliwe i nic nam do tego jaką drogę do szczęścia wybiorą, wierzę w to, że nawet jeśli nie taką jak ich rodzice to cząstka z nas zawsze w ich wyborach pozostanie, jeśli będziemy się odpowiednio starać by chciały z nas brać przykład...

      Usuń
    3. Nie mogę się z zgodzić ze zdaniem, że miłość to nie wszystko. Miłość to jest wszystko.

      Usuń
    4. no dobrze, może inaczej, z miłości musi wypływać wiele innych rzeczy

      Usuń
  3. Nie ma dobrej recepty na wychowanie, wiele zależy od szczęścia, od rówieśników, od charakteru dziecka. Czasem nawet dziecko wychowane w dobrej rodzinie schodzi na złą drogę, no właśnie dlaczego?!
    Wiem, że nawet osoby wydawałoby się najbardziej do tego przygotowane panie nauczycielki po pedagogice, a własnych dzieci wychować nie umieją, bo to jest bardzo trudna sztuka:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Benitka - schodzi na złą drogę bo jest wolne, taki czyni wybór, lecz jeśli ma mocne fundamenty i będzie chciało, znajdzie drogę powrotu, a to chyba najważniejsze :)

      Usuń
  4. Wy razem jako małżeństwo opieracie się na Bogu, więc Wasz dom zawsze będzie takim, do którego Wasze dzieci będą chciały wracać (choćby same się buntowały)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. O matko.. teraz będzie wyścig - herbaciani czy kawowi - kto pierwszy dorobi się potomstwa? kolejny niewinny post Agatki, a już.. już.. pytania.. Rany, przestańcie bo Gołąbki zaczną czuć presję. Zresztą, jak wolicie:)

    Co do wychowania dzieci - jeśli można - ja w 100% zgadzam się z Angeliką. I z całą mocą popieram jej zdanie, że "miłość to wszystko". Tak samo jak Ewę z jej "dróg do jest wiele". I przepraszam jeśli kogoś urażę, ale dla mnie religia nie jest wyznacznikiem tego, że dzieci będą chciały "wracać do domu".. przynajmniej nie w dzisiejszych czasach - tak, zaraz zostanę zrugana przez przekatolików.. ale mam to w nosie.. dla mnie liczy się mądrość życiowa, akceptacja.. dawanie prawa do własnych wyborów i nie trzymanie pod kloszem! konsekwencja i nieuchronność (Twój małżonek Agato coś o tym wie, tak samo jak mój P.).. myślę, że pełna doświadczeń z własnego domu, w połączeniu z doświadczeniami swojego męża, będziesz w stanie wyłuskać te rzeczy, które są dobre i te których trzeba unikać.. Dlatego przestań się martwić..

    Pytasz co zrobić? Interesować się nimi! Rozmawiać! Stworzyć pewne granice! Ale też zostawić im przestrzeń.. Rrrany.. Każdy ma inne wartości, marzenia i autorytety, to nas czyni niezwykłymi, nie możesz dziecku narzucić własnych, bo przez to tylko pozbawisz je wielu rzeczy.. podczas gdy Wy w poprzedni weekend malowaliście grzejniki, ja byłam na szkoleniu z zaburzeń psychosomatycznych.. Bardzo wiele mi wyjaśniło.. Wystarczy kontrolująca matka, unikający ojciec a sajgon gotowy.. Jesteś pewna, że w takiej sytuacji chce się wracać na "łono domu rodzinnego" - czy może zwiać jak najdalej i zacząć samemu od nowa? Z pewnymi WŁASNYMI ideałami?

    Jeny, dla nas najważniejsze, by nasze dzieci były szczęśliwe, by wiedziały, że je kochamy.. Jak będą chciały zostać gejami albo feministkami.. albo nie wiem.. jedno będzie chciało słuchać opery i metalu, drugie będzie zafascynowane Sheldnem z big bangu.. i będzie regularnie odwiedzało woodstock, trudno! Będziemy przy nich. Będziemy je wspierać całą mocą, bo taka jest nasza rola. A w razie upadku, pomożemy im się podnieść. :)

    (ach, musiałam coś zmienić :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no to w dużej mierze się zgadzamy, zastanawiam się tylko bo nie jesteś pierwsza w którym miejscu powiedziałam, że religia jest najważniejsza? a i jeszcze do stylów przywiązania - pisałam o tym mgr, chcę tylko, żeby do naszego domu(czyli naszych ideałów) dzieciom chciało się wrócić...

      Usuń
    2. i problem może się okazać w tym, że to wszystko o czym mówimy, cała nasza wiedza i ideały, chęć postępowania tak a nie inaczej może legnąć w gruzach, i tylko w tym sensie pytam co robić, bo w tym miejscu czuję się bezsilna, tzn. inaczej,zwyczajnie się boję czy dam radę, ale może bez strachu nie miałoby to sensu...??

      Usuń
    3. Skoro i w dalszej dyskusji przyzywasz mnie na dywanik, to proszę bardzo ja w 100% zgadzam się z Angeliką. I z całą mocą popieram jej zdanie, że "miłość to wszystko"
      Rzecz w tym, że jedynym źródłem miłości (wszelkiej) jest Bóg. Nie ma innego źródła - jest tylko to jedno jedyne. Mało - nasze życie tu na ziemi ma tylko jeden cel - nauczyć się kochać! Mamy stać się przeźroczyści, by ta Boża miłość poprzez nas trafiała niezmącona naszą niedoskonałością, nieudolnością do innych. Tej miłości uczy się każdy - także ten, kto w ogóle nie rozumie w jakim dziele uczestniczy (dzieje się tak, bo Bóg chce doprowadzić do siebie każdego - także tych, którzy w ogóle nie wierzą w Jego istnienie).
      Napisałaś to samo co ja, a jedyna różnica jest taka, że Ty nie potrafisz wskazać źródła.

      Usuń
  7. aha! i nie chcę na siłę wyprodukować drugich Agatek czy drugich Pawełków, chcę wychować szczęśliwych ludzi, lecz marzę by przekazać im fundamentalne dla mnie wartości, których jestem pewna nie dlatego, że Ktoś mi tak każe tylko dlatego, że wiem, że tak jest dobrze, bo sprawdziłam na własnej skórze... może już dość... bo znów zamotam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie zamotasz:) To jest normalne, że się boisz. Każdy się boi. Nie wie czy podoła :) To przyjdzie z czasem.. we właściwym momencie będziesz wiedziała co robić :) A co do domu / ideałów, tak jak napisałaś - są WASZE, więc pewnie będziesz potrafiła je utrzymać..

      Emm.. co do religii - nie chodziło mi o Ciebie, odniosłam się do przedmówcy.. i wyraziłam swoje zdanie nt temat.. plus wiem kto jeszcze czyta Twojego bloga, jakie mniej więcej są poglądy znacznej grupy Twych czytelników.. stąd.. moje "religia nie jest wyznacznikiem" :]

      Usuń
    2. religia nie, Bóg tak :) miło się z Tobą dyskutuje :)

      Usuń
  8. Jeśli Bóg będzie na pierwszym miejscu w Twoim domu to i wszystko będzie na właściwym miejscu. Jeśli Ty będziesz prawdziwie żyć Bogiem (bo jak rozumiem to Twój wyznacznik wartości) czyli dawać świadectwo swoim dzieciom życia z Bogiem to i one bedą chciały tak żyć jak Ty, wracać do domu rodzinnego, bo będą widziały że żyjesz w prawdzie i w zgodzie z samą sobą. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to chyba rzeczywiście trafne - żyć w zgodzie z sobą :)

      Usuń
  9. Po prostu świat idealny nie jest :)

    OdpowiedzUsuń