piątek, 15 kwietnia 2011

a jednak będzie o butach...

Szykowała się. Jak zwykle w najważniejszych momentach coś było nie tak. Czas uciekał nieubłagalnie. Już wiedziała, że jest spóźniona. Przez nią razem byli spóźnieni. Tak tego nie lubiła. Przecież ja się nie spóźniam, zawsze jestem za wcześnie i czekam na innych. Tylko, że oni się nie . dowiedzą. Bo tym razem oni czekają. Zniecierpliwieni. Nic innego nie będą wspominać tylko to. Na dodatek wszystko nie gra. Tu się coś odrywa tam odstaje coś nie pasuje. Przecież to było idealnie dopasowane, czemu teraz nie jest. A buty... Masakra... Wreszcie wychodzi. Czas zapomnieć o tym koszmarze. Przecież to najszczęśliwszy dzień w jej dotychczasowym życiu. Nieważne. Niech się  śmieją, degustują, obgadują. Ważny jest on. Ważni są ONI. Ta chwila, ten moment, ten czas. To co nastało po długim oczekiwaniu. Początek. I jeszcze ostatnie spojrzenie, od góry do dołu. Znośnie. I nagle... Paskudne, grube, różowe skarpety cisną w butach... Jak to się stało...?


Obudziła się. Na szczęście to był sen. Paskudny. Lecz niemożliwy. Na szczęście buty są jak ulał. Koszmar poskromiony. Ciekawe co dalej?

3 komentarze:

  1. Przyznaję, ze takiej pointy się nie spodziewałem:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyślij mi linka jakie wybrałaś. Chyba ja też się skuszę i narażę na te koszmary. :P

    OdpowiedzUsuń
  3. to chyba powinnam się cieszyć - Leszku? ;)

    Aga - polecam ;)

    OdpowiedzUsuń