czwartek, 6 września 2012

Przygotowanie do małżeństwa


Od wczoraj zaczęłam prowadzić poradnię dla narzeczonych, czyli trzy spotkania z narzeczonymi w tak zwanym przygotowaniu bezpośrednim. W Poznaniu dwa pierwsze spotkania są zbiorowe, trzecie jest indywidualne. W parafii, którą objęłam raczej tłumów nie ma, obowiązują zapisy telefoniczne zatem na wczoraj zapisaną miałam jedną parę.
Ot pierwszy ciekawy przypadek. Mili, grzeczni ludzie. Radosna, energiczna para. Wchodzą, zaczynają opowiadać o sobie, dużo mówią, myślę sobie, będzie fajnie, pogadamy, nie będzie sztywno, są zainteresowani. Są razem od 10 lat, mają 4 letnie dziecko, sprecyzowane plany na życie, szkoda ich i mojego czasu... Mojego na pewno nie! ( myślę sobie) I po co to wszystko? Bo oni chcą w godzinę załatwić trzy spotkania? Bo u nich w parafii tak można. Zatem macie Państwo moje błogosławieństwo, decyzja należy do Was możecie iść do  siebie. Ja nie podpiszę swoim imieniem i nazwiskiem, że w godzinę jesteście przygotowani do sakramentu na całe życie. Mimo waszego dużego życiowego doświadczenia, a może właśnie dlatego, że je macie… Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego.

25 komentarzy:

  1. Może nie trzeba tak od razu ostro? :-)
    Może należałoby się ucieszyć tym, że w ogóle ta para dojrzała do tej decyzji by się pobrać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. więc wydźwięk nie jest ostry? Ale ja nie mogłam ich "obsłużyć" w godzinę, więc mieli wolny wybór.

      Usuń
  2. Brawo! Brawo! Brawo! Uwielbiam takie decyzje. Niektórzy na pierwszym spotkaniu, buty by im wyczyścili, by tylko sobie nie poszli, bo przecież tłumów nie ma a odstraszyć na początku nie wypada.

    OdpowiedzUsuń
  3. A o czym są takie spotkania? Bo moim zdaniem jeśli mowa o sakramencie na całe życie to jedna godzina to prawie to samo co trzy w perspektywie wielu lat, ale nie chcę się wypowiadać gdy nie wiem o co chodzi, a w tym roku mnie też to czeka:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no jednak trzy, to trochę więcej, fakt też mało, choć to tylko fragment bo dochodzą katechezy, a i tak najważniejszy jest wkład własny, trzeba chcieć się rozwijać duchowo, czytać, szukać...a w poradni o czym? o sakramencie małżeństwa, o czystości, o planowaniu rodziny...

      Usuń
    2. Nie wiem, mam mieszane zdanie na ten temat, może takie nauki powinny być nieobowiązkowe? Bo jeśli ktoś będzie naprawdę chciał to wykorzysta dobrze ten czas a jeśli ktoś ma to od początku gdzieś to po co się męczyć, to troche takie uszczęśliwianie na siłę i tak dobre małżeństwo trzeba sobie wypracować samemu, jeśli ktoś chce go oprzeć na Panu Bogu to to zrobi a jeśli ktoś chce mieć tylko śliczną uroczystość to zapłaci gdzie trzeba i nie będzie na ani jednej nauce. A co do tej pary to ja ich osobiście podziwiam, jeśli po 10 latach chcą wziąść ślub kościelny to wydaje mi się że są dojrzałym związkiem i pewnie też niejednego mogliby uczyć. Mam nadzieję że moje zdanie w żaden sposób Cię nie urazi. Jeśli chcesz zapraszam do mnie (margolciowyblog) Pozdrawiam

      Usuń
    3. Tak z ciekawości: O czystości z tą para raczej sobie nie pogadasz (jest namacalny dowód w postaci 4-latka), o planowaniu rodziny też nie (albo mają obcykany NPR, albo jakąś inną SPRAWDZONĄ i WYPRÓBOWANĄ przez lata metodę - wszak mają tylko jednego 4-latka, a są ze sobą już 10 lat), o sakramencie małżeństwa hmm.. 1. w świetle def. kościoła - no tu jest pole do popisu, 2. w świetle bycia w związku - to raczej oni wiedzą więcej od Ciebie. (z całym szacunkiem do Twojego przygotowania teoretycznego).

      Więc podsumowując - jest temat na 1 spotkanie, reszta zwyczajnie nie ma sensu.

      PS. Powstrzymując się od głębszego komentarza, mogę powiedzieć, że podzielam zdanie Margolci w kwestii podziwianie tej pary. Naprawdę są dla mnie wielcy!

      Usuń
    4. Margolciu - ja jestem przeciwna "uszczęśliwianiu na siłę" ( Kościół mówi, że warto udzielać sakramentu tym, którzy o niego proszą, bo zawsze jest szansa na otwarcie się na łaskę) - piękną uroczystość - a może nawet jeszcze piękniejszą(nad morzem, w górach jak w filmie...) - można mieć na cywilnym. Nie uraziłaś mnie - masz prawo do swojego zdania, miło, że się odezwałaś :)

      I - czekałam na Twój komentarz :) - cóż mylisz się - o czystości i w tym przypadku jest jeszcze sens rozmowy( i nie będę tu dłużej wyjaśniać, może kiedyś notka o czystości małżeńskiej się znajdzie), o planowaniu rodziny - również, są pary z dużym stażem i doświadczeniem, które robią wielkie oczy jak się dowiadują o wszystkich tych rzeczach jakie miałabym im do przekazania, mało tego rewidują swoje poglądy, przynajmniej w części - także jest sens, o sakramencie - cóż właśnie ze względu na ich bagaż( wszak życie wspólne to nie to samo co małżeństwo) i mój (choć krótszy) - jest sens - raz podzielenia się tym co daje sakrament i jakiego wsparcia Kościół udziela ( tak, udziela, a nie tylko wymaga), po drugie nie każdy kto jest długo w związku wie już wszystko lub choćby bardzo, dużo, a ja nie znam ich i nie wiem co oni wiedzą, nie dali szansy się poznać. Zatem ja sens widzę, Ty nie musisz.

      Usuń
    5. Margolciu i I - możecie przeczytać jeszcze to co odpowiedziałam Ewie, to również to waszych wątków.

      Usuń
    6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    7. Fakt nie muszę. Dzieli nas zbyt wielka przepaść, by móc rozmawiać na takie tematy. Szczerze mówiąc to teraz żałuję, że dałam Ci satysfakcje odzywając się.

      Pozdrawiam.

      Usuń
    8. Czyli uważasz, że nie możemy dyskutować jeśli się nie zgadzamy? A ja się cieszę, że się odezwałaś (choć nie wiem o jakiej satysfakcji mówisz), lubię znać Twoje zdanie na różniące nas tematy, często pokazujesz mi jak z innej perspektywy wygląda to co mówię lub piszę. Szkoda, że żałujesz.

      Usuń
    9. Ja myślę że Ilonie chodziło tutaj o to, że dyskusja ma sens wtedy kiedy można się nawzajem (lub jedną stronę) przekonać do swoich racji albo wypracować kompromis. W innym wypadku nie ma to sensu, i tylko się język strzępi i powstają nieporozumienia.

      Mamy zupełnie inne poglądy na ten temat, więc może lepiej dla naszej wzajemnej relacji żeby nie poruszać kwestii wiary (i polityki) :-). Ty znasz nasze zdanie, ja i Ilona wiemy jakie jest Twoje, i niech to tak zostanie jak jest :-)

      Takie jest moje zdanie, o! :-P

      Usuń
    10. A moim zdaniem grzecznie można sobie podyskutować, wszak takie dyskusje budują, ubogacają, przynajmniej mnie, zawsze w tych dwóch dziedzinach są jakieś nowe tematy i można to i owo omówić, nie zawsze trzeba dążyć do przekonania kogoś. Ja lubię z wami dyskutować nawet jeśli się nie zgadzamy.

      Usuń
  4. Ty piszesz o przygotowaniu do sakramentu na całe życie, ale oni nie przyszli przygotowywać się - oni przyszli jak do urzędu załatwić sprawę. A tu urzędniczka taka nieżyczliwa! I jak tu nie narzekać na Kościół!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. może dotrze do nich cokolwiek... jak się narzeka na Kościół to po co w nim brać sakrament?

      Usuń
  5. Hmm wiesz Agatka,myślę, że znajdą się powody. Ja sama czuję się w ogóle niezwiązana z Kościołem i dlatego ślubu w nim nie wezmę-właśnie po to, aby czuć się spójnie. Jednak część bierze ślub w kościele bo wtedy można założył ładną sukienkę i wszystko jest takie uroczyste- w moim odczuciu nie jest to specjalnie duchowe święto dla takich par.Sporo jest też par, które nie żyją zgodnie z przykazaniami Kościoła choć uważają się za osoby wierzące i związane z Bogiem. I te także biorą ślub w Kościele często, choć zapewne inaczej definiują ten ślub niż osoby głęboko religije i związane z Kościołem. Sporo też osób różni się w parach poglądowo i biorą ślub kościelny tylko dlatego, bo Partner tego pragnie, nie traktując poważnie przygotowań "Kościelnych do niego".

    Pozdrawiam Cię!
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za głos Ewa! :) Powtórzę, by mieć piękną uroczystość i suknię nie trzeba brać ślubu kościelnego, nie trzeba też tego robić dla babci lub kogoś z rodziny. Co do par, które "uważają się za osoby wierzące" to też ich sprawa, ja nie oceniam ich sposobu życia, Kto inny to zrobi. Natomiast co do tych którzy biorą ten ślub tylko ze względu na partnera - skoro traktuje się poważnie drugą osobę, to również poważnie się podchodzi do tego co jest dla niej ważne - nie muszą od razu się nawracać. Jedno jest pewne - tak jak żeby podejść do egzaminu na prawo jazdy wymagany jest kurs - tak do ślubu w kościele wymagane są katechezy i poradnia i albo ktoś to respektuje, i bierze w tym udział, albo nie, jego sprawa. W umowie są zawsze dwie strony, a takie są warunki tej umowy.
      Również pozdrawiam :)

      Usuń
  6. Dzięki za odpowiedź, zastanawia mnie jeszcze jedna rzecz.
    Część par wpada na te nauki aby je odfajkować, słucha Osób Prowadzących potakuje i wychodzi dalej żyjąc po swojemu-ponieważ nic nie powiedzieli o odmiennych poglądach to dostają podpisany "papierek" i biorą ślub kościelny .
    Co jednak z parami, które chcą ślubu kościelnego ale mówią wprost o swoich poglądach (niezgodnych z kościelnymi)i nie zamierzają ich zmieniać. Czy w takiej sytuacji odmówi się im ślubu?
    Bardzo mnie to ciekawi:)
    Jeszcze raz Ewa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja ślubu odmówić nie mogę, nie wiem co zrobi Ksiądz, ja mogę tylko zachęcać do zmiany poglądów no i powiedzieć, że ich ślub może być nieważny (zależy o jakich poglądach mówimy - każdy przypadek jest indywidualny) Księża też są różni i różnie się mogą zachować - myślę jednak, że w większości przypadków daje się szanse łasce bożej, skoro chcą ślubu to coś tam się tli.

      Usuń
  7. Standardowo poglądy na temat współżycia (czyli pary na przykład mieszkające ze sobą i regularnie współżyjące czy stosujące rodzaje antykoncepcji,której Kościół nie akceptuje)Chociaż teraz się zastanawiam czy takie pary w ogóle są. Mam na myśli takie , które decydują się otwarcie powiedzieć, ze mają inne poglądy ale chcą ślub. Bo podejrzewam, że w większości wypadków wybierają "wygodniesza" wersje czyli przemilczenie i robienie po swojemu. Dzięki za odpowiedzi, zawsze byłam tego ciekawa:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. są takie pary i nawet czasem rewidują swoje poglądy. Czasem jednak zostaje jak jest. Tak samo jak na spowiedzi wiele rzeczy jest przemilczanych. Nie ma recepty na wszystko, każdy przypadek jest indywidualny :)

      Usuń