piątek, 6 kwietnia 2012

Triduum Paschalne

Od kilku lat to właśnie wieczorem w Wielki Czwartek zaczynają się dla mnie święta. Idę do Kościoła, nieśmiało, zmęczona może nawet czasem zniechęcona. Znów pięć dni pod rząd w kościele... A jednak już po chwili zaczyna się, te pieśni, czytani, umywanie nóg, życzenia, moje serce się przemienia. Przyszłam za późno, stoję, to nic... Dam radę, przecież to tak krótko w porównaniu z tymi pięcioma dniami, przygotowaniami, świętowaniem, jedzeniem, a może długą podróżą. Dziś będziemy w drodze kiedy w kościołach będą odbywać się wieczorne nabożeństwa. Za to rano byłam na ciemnej jutrzni. Wspólna adoracja Pana Jezusa w Ogrójcu... Już krótko będę z Wami...A jutro? Wigilia Paschalna w parafii rodzinnej, trochę szkoda, że nie zakończona procesją rezurekcyjną...
Radosnego Zmartwychwstania!

3 komentarze:

  1. Pamiętam z czasów, gdy w każde święta (i nie tylko) chodziłem do św. Anny (kościoła akademickiego), jak każdego dnia Triduum liczba wiernych malała - ludzie rozjeżdżali się do domów. Jakie to ja miałem szczęście, że nie musiałem...

    OdpowiedzUsuń
  2. Miło przeczytać o podobnych do moich odczuciach związanych z atmosferą Triduum Paschalnego na blogu osoby, której jeszcze się nie zna. Spodobał mi się twój blog, więc zapewne wpadać będę częściej.Już "wkładam do obserwowanych". I rzecz jasna zapraszam na swojego bloga, który dopiero raczkuje:)

    OdpowiedzUsuń