środa, 24 października 2012

Idealna kura domowa bez ambicji czy Stepfordzka żona?

Zwlekałam z pisaniem notki bo chciałam najpierw przypomnieć sobie film Żony ze Stepford. A to wszystko pod wpływem fragmentów notki Marty i niektórych komentarzy tutaj. Marta zainspirowała mnie do przemyśleń i swego rodzaju odpowiedzi. I mimo, że się nie zgadzamy (prawdopodobnie jeszcze z paroma osobami czytającymi mojego bloga) to takie wymiany zdań, poglądów, odpowiedzi uważam za cenne i budujące. Marta - nie chcę wykazać, że nie masz racji. Chcę spisać parę myśli, które powstały pod wpływem Twojej notki i filmu, który niechcący mi poleciłaś.
Czy gdyby była możliwość to przeprowadziłabym się do filmowego Stepford? czy gdyby w Polsce "kura domowa" była zawodem, zostałabym w domu? Tak. Czy nie mam ambicji? Czy nie mam poczucia własnej wartości? Mam. Filmowe Stepford pokazuje wiele wątków, zwraca uwagę na wiele rzeczy. Piękna sielanka, idylla, utopia, która nie miała prawa się udać. Spełnienie marzeń wielu kobiet o męskich, szczęśliwych mężczyznach i pięknych, kochanych żonach. Można odnieść wrażenie, że to mężczyźni czuli się zagrożeni przez kobiety odnoszące większe sukcesy od nich, jednak okazuje się, że to jedna kobieta chciała stworzyć świat idealny, w którym nie byłoby zdrad, poczucia zagrożenia, walki o byt, prześcigania się, świat, w którym wszyscy byliby szczęśliwi. To nie miało prawa się udać, nie miało racji bytu. Nie wszyscy możemy żyć tak samo. 
A jednak każdy z nas dąży do jakiegoś ideału. Czy jest on do osiągnięcia? Życie pokaże.
Dlaczego dla mnie kusząca jest perspektywa Stepford? Bo gdyby je trochę udoskonalić... Nie nie chciałabym stworzyć takiego miasteczka, ani idealnego świata dla wszystkich. Ale mogłabym przenieść je do własnego domu. Gdyby mój mąż, mądry, inteligentny wykształcony człowiek miał perspektywę zadowalającej go pracy, a ja opłacone składki emerytalne i realną pomoc ze strony Państwa byłabym pierwszą, która by się zgłosiła zostać "Stepfordzką żoną". Nie robotem bez ambicji, emocji i uczuć, ale kochającą żoną i matką, stwarzającą ciepło ogniska domowego, mającą swoje zainteresowania i realizującą je w godzinach kiedy zadowolony mąż wracał by z pracy i najedzony pysznym obiadkiem zostawał z dziećmi  przy cieple kominka. Albo w godzinach kiedy dzieci byłyby w przedszkolu, szkole. Czy nie mam wyższych ambicji, marzeń? Czy to nie płytkie? Czy to moje jedyne oczekiwania od życia? Nie! A dlaczego o tym ciągle piszę? Może to jest dla mnie ważne? 
Dość długi już ten tekst, może będzie początkiem następnej notki o zupełnie innych marzeniach, ambicjach. Może. Może będzie niezrozumiały lub tendencyjny (?). Ale mój! I tyle!

33 komentarze:

  1. To wszystko zależy od wychowania, poglądów ideałów. Tak jak piszesz ważne żeby każdy odnalazł to czego szuka. Filmu nie oglądałam ale wydaje mi się że poglądy na temat rodziny mamy podobne:) To człowiek wymyślił, że aby być szczęśliwym trzeba się samorealizować, dążyć do sukcesu w pracy w szkole itd, człowiek wymyślił określone cechy jakie należy mieć by się mieścić w określonych normach. A tak na prawdę każdy powinien znaleźć indywidualną drogę do szczęścia, nawet jeśli nie spełnia ona promowanych "wymogów"

    OdpowiedzUsuń
  2. Sorki, że się przyczepię fragmentu, ale ciekawi mnie o co dokładnie Ci chodzi: te składki emerytalne niby kto miałby za Ciebie zapłacić?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wg mnie np. to, by po studiach nie dostać śmieciowej umowy, tylko umowę o pracę, bo Kobieta w odpowiednim wieku chcę zdecydować się na potomstwo, a przy zarobkach zwykłych roboli z jednej pensji to można rachunki opłacić i mleko kupić.

      Tyle choćby.

      Usuń
    2. mam wrażenie, że jest tyle marnowanych pieniędzy w Państwie, że coś by się znalazło, jak choćby pomysł, żeby zrobić etatowe Babcie - a nie lepiej mamy? fakt, może niesprawiedliwe, ale nic nie jest sprawiedliwe - choćby w ostatnim czasie mowa o refundacji in vitro, a jak ktoś będzie chciał skorzystać z naprotechnologii? to nadal musi sobie radzić sam - nie chcę tu rozwijać kolejnej dyskusji - nasuwa mi się akurat przykłąd na czasie.

      Usuń
    3. Albo Krzysztofie piszesz tak nieskładnie, albo już za pozna jest pora, abym zrozumiała sens Twojej wypowiedzi.

      Co do wpisu, to wcale nie jest długi, żeby o czymś opowiedzieć, przekazać jakąs myśl trzeba napisać "parę" zdań. Krótkie notki to można robić w kalendarzu, jednak wydaje mi się, że "misja" bloga jest inna i oby więcej Agatko tekstów nawet jeszcze dłuższych niż ten;) i "życie pokaRZe"? kogo pokarze, za co pokarze? a może jednak pokaŻe? chyba chodzi jednak o drugi sens.
      To co myślę o treści wpisu inni napisali już w komentarzach, więc pozwoliłam sobie na uwagi techniczne:)
      pozdrawiam
      mala czarna

      Usuń
    4. Hmm ciężko mi zrozumieć, co w moim komentarzu jest niejasne?

      A notki na blogu, mogą być takie, jakie czujemy, że chcemy napisać. A standardy, jeżeli takowe istnieją, nie będą mi osobiście narzucać co mam pisać i jak dużo zadań.

      Pozdrawiam:)

      Usuń
    5. Mała czarna - nie zauważyłam, nie wiem dlaczego tak się napisało, już poprawiam - oczywiście - pokaŻe :) na żadną karę nie czekam :)
      a i nasunął mi się jeszcze jeden przykład, skoro mnóstwo ludzi siedzi na zasiłkach dla bezrobotnych, dlaczego ja nie miałabym siedzieć na "macierzyńskim"?? ;)

      Usuń
  3. A może mąż? Bo płacenie przez państwo jest jednak trochę dyskusyjne. Choć to może być ciekawa dyskusja ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To mogłoby się okazać dobrym pomysłem, czemu nie.

      Usuń
  4. Czy nie mam wyższych ambicji, marzeń? Czy to nie płytkie? - a czyż jest ważniejsze zadanie w życiu, niż otoczyć miłością własne dzieci i być dla nich pierwszymi nauczycielami miłości? Nie ma ambitniejszego zadania!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podpisuję się w 100%. Marzyłbym, by moja Żona nie musiała iść do pracy,tylko mogłaby WYCHOWYWAĆ nasze Dzieci i pyszne obiady gotować, myślę, że sama też by tego chciała. Oczywiście to nie koniecznie musi zamknąć człowieka na inne formy rozwoju swojej osoby.

      Usuń
    2. I o to chodzi. Sama nie chciałam napisać czegoś podobnego, ale miło, że ktoś na to wpadł :)

      Usuń
    3. Nie tyle wpadł, tylko tego bardzo chciałby.

      Usuń
  5. Filmu nigdy nie oglądałam, ale pod ideą podpisuję się wszystkimi możliwymi kończynami. Tylko cóż z tego? Realizacja takich marzeń to nie w tym państwie. No chyba, że wyjdę za jakiegoś prezesa banku, czy coś...

    OdpowiedzUsuń
  6. Myślę, że na dłuższą metę nie wszystkie "kury domowe" umiałyby w pełni docenić ten czas, który dostają. Większość z pewnością by dbała o dom, ale zapomniałaby w tym wszystkim o sobie, albo wręcz odwrotnie tak by się rozleniwiły, że by myślały tylko i wyłącznie o sobie.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oba warianty możliwe ;) ja mam trochę sprawdzone przez bezrobocie i chyba udało się wszystko połączyć ;)

      Usuń
  7. Kiedyś tego nie czułam a dziś jestem na tak i tyle. Agatko - Ty wiesz! ;) :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Przepraszam, ze sie wtrącam. Trochę to nie mój temat. Z tymi składkami, to całkiem dobry pomysł choć niedopracowany. Niektóre państwa już z tym eksperymentuja i słusznie. Ale ciekaw jestem, jak długo chciałabys być ta "kura domowa". I jeszcze jedna rzecz. Jak wyobrazasz sobie sytuacje (bo choć ani Tobie, ani nikomu tego nie życzę, to zapewne sobie ja wyobrazasz), kiedy Twój mąż - żywiciel okaże sie (lub stanie sie z jakiegoś powodu) - jakby to powiedzieć - lachudra i nie będzie Cię chciał utrzymywać, płacić za Twoje "realizowanie sie" i w ogóle nie da sie z nim żyć. Lub (nie wiem, co gorsze) zostaniesz sama tylko z dziećmi - mąż odejdzie do innej albo umrze. Co wtedy zrobisz? Nie mając jako-takiego doświadczenia zawodowego, ulozonej kariery, jaka prace spodziewasz sie dostać? Czy sądzisz, ze wystarczająca, aby utrzymać siebie i dzieci? cdn
    Jozef

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak długo? - to zalezy od wielu czynników, od rozwoju dzieci, od zarobków męża, od potrzeb, na dzień dzisiejszy chciałabym odchowac dzieci, a potem robić karierę naukową.
      Tego o mężu - nie wyobrażam sobie - tak sie nie stanie, tego jestem pewna.
      zostanie sama z dziećmi, bez doświadczenia? - tak samo jak teraz po studiach bez doświadczenia. Jakoś powoli je zdobywam. Zresztą nie wykluczone, bym pracowała np. na pół etatu, lub zdobywała doświadczenie w jakiś inny sposób - "po godzinach".

      Usuń
    2. Jeśli chodzi o to, o mężu, to albo mnie złe zrozumialas, albo ja sie złe wyslowilem. Napisałem personalne do Ciebie, bo Ty napisalas swój wpis personalnie o sobie. Ale nie chodziło mi konkretnie o Ciebie i rozumiem, ze w swoim przypadku wykluczasz możliwość zmiany obecnych relacji z mężem na gorsze. Jednak (i to jest sens mojej wypowiedzi) abyś Ty mogła żyć w takim układzie spoleczno-ekonomicznym, to musiałby on być wprowadzony dla ogółu społeczeństwa. A tam bywa różnie. Poza tym chyba nie możesz kategorycznie wykluczyć, ze Twój mąż może umrzeć wcześniej, niż będziesz na to gotowa. Smierć spotyka każdego i przeważnie w niespodziewanym momencie. Absolutnie nie starsze i nie "kracze", ale to jest rzecz naturalna i wykluczenie tego całkowicie wydaje mi sie niewłaściwe.
      Józef

      Usuń
    3. Jeśli ogólnie dla społeczeństwa to i tak nikomu nie karzę wybierać takiego modelu.
      A śmierć? - cóż, nikt nie zna dnia ani godziny

      Usuń
  9. I jeszcze, kiedy mialabys dwoje dzieci. Córkę i syna. Zarobki Twojego męża nie wystarczalyby, aby wykształcić oboje. Na czyje wykształcenie byś postawiła? Otóż ten temat historia przerobila już na wszelkie sposoby i zawsze stawiano (w wielu spoleczenstwach do dzis tak jest) na wykształcenie syna, a córkę wydychanym jak najszybciej za mąż (często wbrew jej woli). Nie chce tutaj dyskutować, na temat dyskryminacji kobiet, bo to obszerny temat, ale o ile Ty mogłabys sobie wybrać styl życia, to wiele kobiet nie.
    Oczywiście zawierając małżeństwo nie należy zakładać wyżej przytoczonych scenariuszy, ale tworząc system funkcjonowania społeczeństwa trzeba brać je pod uwagę.
    Józef

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zamiast "wydychanym" miało być "wypychano".
      Józef

      Usuń
    2. znalazłabym jakiś sposób, żeby pozwolić i pomóc dzieciom się roziwjać według ich zainteresowań, potrzeb i marzeń, poszłabym do pracy, lub je do pracy wysłała (dorosłe mogą się uczyć i pracować)

      Usuń
    3. Polecam film "Coco Chanel". Tam jest przytoczony przykład funkcjonowania podobnego wzorca.
      Józef

      Usuń
    4. I to historia prawdziwa (przynajmniej częściowo).
      Józef

      Usuń
  10. Jestem jak najbardziej za tym, żeby matka wychowująca dziecko nie była karana np niższa emerytura i żeby jej praca była doceniana, ale widzisz, sprawa nie jest tak prosta, jak tylko opłacenie jej składek emerytalnych (bo faktycznie w budżecie pieniądze by sie na to znalazły i to nie w pierwszej kolejności z rezygnacji refundowania zabiegów IVF).
    Józef

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. możliwe, że nie jest taka prosta, ale po to mamy tych 460 posłów i 100 senatorów oraz tabuny specjalistów...

      Usuń
  11. Na świecie od wielu wieków były miliony parlamentarzystów i specjalistów, a jednak idealnego rozwiązania do dzis nie wymyślono.
    Józef

    OdpowiedzUsuń