Gdy już wszystko było prawie gotowe, stół nakryty, przebieranie w odświętne ubrania w toku, usiadła na chwilę na kanapie. Jak wspaniale mieć dwie rodziny. Tam pewno też się szykują, spieszą, czekają. Kiedy podzielili się opłatkiem i usiedli do dwóch Wigilii. Wtedy właśnie się narodził.
Dojrzałam właśnie do tego, że postanowienia noworoczne trzeba podejmować dojrzale. Żadnych tam "będę" "nie będę" wypowiadanych w myślach. Należy usiąść, podzielić życie na części i do każdej z nich coś wypisać, koniecznie z terminem realizacji. Potem często do tej listy zaglądać, a na koniec roku sprawdzić, które przechodzą dalej, a które trzeba zweryfikować. Lecz to nie dla mnie. Nie potrzebuję robić postanowień. Potrzebuję żyć i na bierząco decydować co jest ważne dziś. Jestem szczęśliwa, spełniona w życiu, a to czego mi potrzeba... Przyjdzie. Jeśli rzeczywiście będzie mi potrzebne.
Być może trochę nieuporządkowane dla Was te myśli. Dla mnie uporządkowane i tym razem to najważniejsze.
Najważniejsze, że Ty rozumiesz;) Powodzenia:)
OdpowiedzUsuńPrzyznaję, że nigdy takich postanowień nie czynię..
OdpowiedzUsuńJa czyniłem hehe, ale często na pierwszy tydzień .
OdpowiedzUsuńpozdrawiam.
Nio baaa... ;)
OdpowiedzUsuń