Ponieważ w Szczecinie ferie to do Herbacianego Królestwa na tydzień zawitała księżniczka Wiktoria. Były lody kino, łyżwy, załatwianie spraw, malowanie paznokci, Koziołki, zakupy i doradztwo w wybieraniu. Było miło i szybko czas leciał. Księżniczka z dala od rodziców spisywała się nadzwyczaj dobrze i grzecznie. Była bardzo zadowolona. Chętnie pomagała, a nawet trochę ćwiczyła liczenie i pisanie. Powiedziała kilka mądrych zdań. A gwoździki to goździki(bo Królowa wrzucała je do herbaty), brazylia natomiast to bazylia(powstała przy kupowaniu ketchupu). I tak ferie dobiegły końca, po księżniczkę przyjechał Król Ojciec i Herbaciane Królestwo znów jest dwuosobowe. Do czasu...
He he. Dobrze miała tak Księżniczka. No ale teraz czas sam na sam! hmmm.
OdpowiedzUsuńhmmm :)
UsuńTo "Do czasu..." zabrzmiało, jak groźba, a przecież jak sądzę, to pragnienie!
OdpowiedzUsuńna razie to tylko w oczekiwaniu na następne odwiedziny :) ale pragnienie też się tli :)
UsuńWłaśnie to miałam napisać ;D
Usuńi jednocześnie czytałyśmy siebie ;)
UsuńSynchronizacja ;D
UsuńDo czasu... - podoba mi się to. :D
OdpowiedzUsuńw pierwszej myśli do czasu przyjazdu gości, np. was ;) ale w drugiej ;)
UsuńMiło czytać, że tak Wam się udało czas przyjemnie razem spędzić. Pozdrawiam serdecznie! :)
OdpowiedzUsuńano przyjemnie :)
Usuń