wtorek, 22 kwietnia 2014

kolory

Natknęłam się ostatnio na fragment artykułu w męskim czasopiśmie o kolorach, które wypada nosić i co wypada łączyć ze sobą w jakim wieku. M.in. było tam napisane, że czerwone trampki po 40stce to już tylko Kubie Wojewódzkiemu wpada Hmm… To spowodowało u mnie refleksję, że wiele rzeczy jest względnych i umownych. Stojąc na przystanku w drodze do domu zastanawiałam się kto i dlaczego takie rzeczy „ustanawia”. Utarło się kulturowo, że czarny to żałobny i smutny, niebieski uspokajający, a czerwony wyzywający natomiast żółty oznacza zdradę. Różowy jest dla dziewczynek, najlepiej głupiutkich blondynek, a mężczyzna w różowym to na pewno homoseksualista. Tylko dlaczego? czy nie mogłoby być zupełnie odwrotnie? Co prawda nie jestem w stanie wyobrazić sobie chłopców w różowych sukienkach i dziewczynek z krótkimi włosami, a różowego jako koloru żałoby,  ale gdyby tak było od wieków?

Do czego zmierzam?  Absolutnie nie do rewolucji  i odwrócenia wszystkiego do góry nogami. I nie wkładajcie moich słów do worka z wszystkim co dotyczy prawa naturalnego bo to zupełnie inna bajka. Podoba mi się tak jak jest. Naszła mnie tylko kolejna refleksja nad światem pod tytułem „jak to wszystko jest stworzone” i „jak to się stało, że jest tak i tak”. Tak jak w szkole się zastanawiałam skąd się biorą nazwy rzeczy tak dziwne(wtedy mi się tak wydawało) jak np.  scyzoryk… ;-)