środa, 30 stycznia 2013

partnerskim związkom stanowcze... TAK!

O, niespodzianka! Refleksje na temat wschechobecnego tematu, jakie mi się nasunęły. No bo właściwie... 
Co to jest?
  • mąż zmywa naczynia bo lubi, a żona nie musi bo nie lubi,
  • żona gotuje bo lubi i ją to odpręża, mąż po przyjściu  z pracy ma gotowy domowy obiadek, 
  • mąż wyrzuca śmieci, żeby żona się nie pobrudziła, nie zmarzła, nie poślizgnęła,
  • żona prasuje,
  • sprząta mąż albo żona no bo zależy kto ma więcej czasu, jest zdrowy, w lepszym nastroju, czy są sprzyjające okoliczności,
  • nikt nikogo do niczego nie zmusza, 
  • i mąż i żona komunikują swoje potrzeby,
  • podział obowiązków jest przeważnie stały i elastyczny w razie potrzeby,
  • proporcje rozmowy, seksu, wspólnego i odrębnego czasu są idealne, 
  • nie ma nieuzasadnionych podejrzeń,
  • nie ma powodów do niuezasadnionych podejrzeń, 
  • jest miłość, jedność, wierność, uczciwość, szczęście,
  • ...
Nic innego jak związek partnerski! A więc? Takim związkom partnerskim stanowcze TAK! 

Jednego w całym zamieszaniu nie rozumiem - po co parom heteroseksualnym ustawa o związkach partnerskich? Nie wystarczy im ślub? (cywilny)
A parom homoseksualnym? I tu już stanowcze nie. Ale nie o tym jest notka. 

wtorek, 8 stycznia 2013

mieć swoje miejsce

Dostałam dziś pieczątkę ze swoim imieniem, nazwiskiem i stanowiskiem Ucieszyłam się jak dziecko, choć uświadomiło mi to jedną rzecz. Przypomniałam sobie jak moja siostra zaraz po mojej wyprowadzcce zaanektowała mój dawny pokój. Podpisała wtedy biurko i tablicę korkową, oraz mówiła "nie bałagańcie w MOIM pokoju!". Poczuła, że ma miejsce do którego przynależy. Mnie dotychczas trochę brakowało tego w pracy. Nie miałam do końca ustalonych obowiązków na zasadzie, że wiem co będę robić jutro, zawsze to była dla mnie niewiadoma. Teraz mniej więcej wiem co czeka mnie na drugi dzień, mam numer telefonu, który odbieram, mam pieczątkę, szafę. Wiem do czego przynależę. 
Podobnie jest z parafią. To z kolei refleksja związana z dzisiejszą wizytą duszpasterską w naszym domku. Od kiedy tu zamieszkaliśmy i pierwszy raz psozliśmy na mszę do naszego kościoła parafialnego poczuliśmy, że to jest nasz Kościół, nasza wspólnota. Trafiliśmy na wspólnotę ojców Pallotynów i bardzo dobrze zorganizowanego proboszcza. Mamy łady, zadbany kościół i piękną szopkę. Lubimy tam chodzić, nie uciekamy. Jest dobrze. 

sobota, 5 stycznia 2013

Sylwester z 7

Dużo lepszy niż sylwester z jedynką, dwójką, polsatem. Świetni, przyjaźni, zabawni ludzie z fantastycznymi pomysłami. Dobra organizacja i podpisane kubki. Fantastyczne jedzenie. Ładne dekoracje. Odliczanie do północy i zabawa do samego rana. Podsumowania, refleksje, rozmowy. Tańce, układy, integracja, akceptacja, śmiech, żarty. Nowi i starzy znajomi. I nadzieja na więcej. Gdzie to wszystko? Na Sylwestrze z siódemką czyli poznańskim hufcem ZHP. Kiedy? 4/5 stycznia 2013r. Niemożliwe? a jednak! I ja tam byłam sok i herbatę piłam i świetnie się bawiłam. 

wtorek, 1 stycznia 2013

refleksje sylwestrowe

Król i Królowa po udanych przygotowaniach wyżerki, wypiciu szampana i wystrzelaniu rakiet udali się na Sylwestra miejskiego posłuchać koncertu Wilków. Królowa myślała, że się spóźnią, ale jak zwykle  koncert się spóźnił. Jednak mimo to było warto. Gawliński w dobrej formie, wyśpiewał największe przeboje, a zespół grał na żywo, także pełen szacun. Gorzej było z uczestnikami imprezy. Poza spotkanymi dwoma, bardzo wesołymi ( z natury) parami, reszta była... No cóż, czasem Królowa żałuje, że należy do tego gatunku... Lanie szampanem po ludziach, strzelanie petard gdzie popadnie i nieumiejętne odpalanie fajerwerków, kierowanych w tłum oraz syf gorszy jak w chlewie zostaną we wspomnieniach na pewno do następnego sylwestra. Rozumiem dobrze się bawić, ale wypadałoby zachować odrobinę kultury i wzgląd na innych uczestników. Mimo wszystko sylwester Króla i Królowej uważam za udany. Czas zaplanować postanowienia noworoczne. Wszelkiej pomyślności, zdrowia i spełnienia marzeń życzę Wam!