niedziela, 30 grudnia 2012

po adwencie, po Bożym Narodzeniu, przed Sylwestrem i Nowym Rokiem

Chyba byłam w tym roku wyjątkowo grzeczna. A i adwent musiał minąć nieźle. Dostałam górę prezentów i to w dodatku wszystkie wymarzone. Część z "listu do Mikołaja", część wymarzone, niewypowiedziane, część załatwiłam sama, inne jeszcze w drodze do mnie - więc będzie przedłużona radość - już nie mogę się doczekać by upiec muffinki nie z proszku. 
Boże Narodzenie Król i Królowa spędzili u jednych rodziców, gdyż drudzy wyjechali daleko w świat. Było bardzo miło, przytulnie, ciepło (wewnętrznie i zewnętrznie). Był też wypad na chrzciny dziedzica Królestwa Kawowego. Karmienie Królika z doskoku też się udało. Były też decyzje i postanowienia na czas dalszy i bliższy. Na razie Król z Królową mają nową zabawkę, a później? Się zobaczy ;) 
Królowa pracuje(choć jutro trochę krócej), Król ma jeszcze 2 dni wolnego. 
Dobrze wykorzystajcie ten rok, coby następny był jeszcze wspanialszy!

piątek, 14 grudnia 2012

Adwent

Chwalę sobie studiowanie na Wydziale Teologicznym. Myślę, że miało to duży wpływ na mój rozwój religijny, który według naukowców jest najpóźniejszy - około dwudziestego któregoś roku życia kształtuje się ostatecznie postawa religijna. We wszystkim co mnie spotkało przez 5 lat studiowania były też kolejne adwenty co i rusz inaczej przeżywane. Jutrznia, roraty, rekolekcje, śniadania i dyskusje. To wszystko sprawiło, że każde z moich ostatnich Bożych Narodzeń było inne i w inny sposób dla mnie prywatnie narodził się Jezus. Jedno co dziś szczególnie pamiętam to moment gdy po bardzo ciemnym (pozornie) wewnętrznie adwencie spojrzałam w oczy mojemu tacie przy dzieleniu się opłatkiem. Inne wspomnienie (odtworzone na podstawie starego bloga przy okazji jak onet przeniósł go na nową platformę) to Boże Narodzenie bez mojego, wtedy przyszłego, męża, kiedy czułam, że "domek nie jest w domu". Tym razem adwent pod znakiem zmiany pracy, nowych emocji, stresów, godzin zbyt wczesnych by iść na roraty oraz niemal równocześnie przyjazdu i pobytu Dziadków. Pojutrze trzecia niedziela adwentu co skłoniło mnie do refleksji czy nie zmarnowałam czasu. Czy wywieszenie i odcinanie dzwonków oraz spowiedź to nie za mało? Jednak bilans na dziś jest pozytywny. Odkryłam po co to wszystko było dla mnie  ( bo dla każdego z nas i wszystkich razem jeszcze inne korzyści by można było wyliczyć)- w zmaganiu się z samym sobą i dążeniu do świętości. Trening cierpliwości, wytrwałości, panowania nad sobą, wyrozumiałości i akceptacji niezmienialnego jest w toku. Postęp? 80 procent. Oby tak dalej! Czego i Wam życzę!